Czy wszystkie dzieci mają dziś zaburzenia integracji sensorycznej?

Żyjemy w czasach ukierunkowanych na dziecko. Większość współczesnych rodziców czuje ogromną presję, aby zadbać o prawidłowy rozwój swojego dziecka i odpowiednio zareagować na niepokojące sygnały. „Sprawdź, czy Twoje dziecko nie ma zaburzeń SI”, „Polecam wizytę u osteopaty”, „U nas świetnie zadziałała terapia odruchów”. To powtarzające się internetowe rady z grup poświęconych rozwojowi dzieci, które można znaleźć w mediach społecznościowych. Można wręcz dojść do wniosku, że panuje swoista „moda” na zaburzenia, zaburzenia integracji sensorycznej zwłaszcza. I, że bez uczęszczania na specjalistyczne zajęcia nie uda się już wychować dziecka normatywnie rozwiniętego we wszystkich obszarach rozwojowych.

Sytuacja ta stanowi idealny grunt dla agresywnego marketingu ze strony przemysłu dziecięcego, który dodając przymiotnik „sensoryczny” do nazw akcesoriów, manipuluje nabywcami kierowanymi chęcią zapewnienia swojemu dziecku, wszystkiego co „niezbędne” w rozwoju. „Niezbędne” w cudzysłowie, ponieważ większość modnych „ulepszaczy” i „ułatwiaczy” w rzeczywistości bardziej przeszkadza w nabywaniu nowych umiejętności ruchowych zdrowym neurologicznie maluchom. Rodzice niebędący specjalistami łatwo wpadają w tę pułapkę.

Tymczasem z perspektywy rozwoju sensomotorycznego dziecka wydaje się, że najlepszą polityką, jaką może obrać rodzic, jest zapewnienie dziecku bezpiecznego i optymalnie bogatego w bodźce środowiska oraz „nieprzeszkadzanie” w rozwoju, który jest kierowany przez układ nerwowy, a którego podstawą jest RUCH.

Ruch to zdrowie

Aby zrozumieć, dlaczego ruch jest podstawą rozwoju dziecka, warto odnieść się do piramidy uczenia się Williamsa i Shellenbergera w opracowaniu pani Ewy Romanik:

Piramida uczenia się [Williams & Shellenberger (1996 r.)], opracowanie Ewa Romanik

Według powyższego schematu bazą rozwoju człowieka, na której budowane są bardziej złożone funkcje sensomotoryczne i poznawcze, jest prawidłowe współdziałanie trzech układów sensorycznych: dotykowego, przedsionkowego i proprioceptywnego. Układ przedsionkowy zwany potocznie zmysłem równowagi umiejscowiony jest w uchu wewnętrznym, jego receptory reagują na ruch głowy we wszystkich kierunkach, pozwalając na odbiór kierunku ruchu i siły grawitacji. Powiązany z nim układ proprioceptywny umożliwia czucie swojego ciała (kinestezję), które również budowane jest dzięki ruchowi. Jego receptory znajdują się bowiem w mięśniach, stawach i ścięgnach i pobudzane są podczas aktywności wymagających wysiłku mięśniowego, takich jak czołganie, pełzanie, przysiady, pchanie, podnoszenie, skakanie itd. Układ dotykowy umożliwia dziecku wszechstronną eksplorację otoczenia za pomocą największego organu na ludzkim ciele – skóry. Dotyk pełni też funkcję regulującą pobudzenie emocjonalne i stanowi dopełnienie bazowej triady zmysłowej. Warto podkreślić, że w powszechnej świadomości nie jest ona tak dobrze znana (poza zmysłem dotyku) jak pozostałe układy zmysłowe: węch, smak, wzrok i słuch. Świadomość wpływu układu przedsionkowego i proprioceptywnego na funkcjonowanie pozostałych zmysłów takich jak wzrok i słuch, kształtowanie napięcia mięśniowego, prawidłowej postawy ciała, koordynacji, planowanie ruchu, które przekładają się później na umiejętność nauki w warunkach szkolnych i zdolność regulacji emocjonalnej również dostępna jest wąskiemu gronu specjalistów. Zauważyć więc można ogromną potrzebę edukowania rodziców i opiekunów dzieci w tym temacie. To nie na „Angielski dla malucha” lub „Gordonki” (nie umniejszając wartości tego typu zajęciom) powinien położony być nacisk w rozwoju dziecka, lecz na rozwój ruchowy, który przekłada się na budowanie funkcji zawartych w wyższych partiach piramidy, a co za tym idzie większą jakość funkcjonowania dziecka w szkole, podczas aktywności dnia codziennego i sportowych.

Maluchy na podłogę

Jak do powyższej wiedzy ma się współczesna praktyka rodzicielska? Czy dzieci otrzymują odpowiednią dawkę ruchu? Odpowiedź wydaje się oczywista: „indoorowy” i siedzący tryb życia, nadużywanie wysokich technologii oraz korzystanie ze wspomnianych wcześniej „ułatwiaczy” przyczyniają się do zmniejszania aktywności fizycznej u dzieci – i to już od pierwszego roku życia. Stosowanie akcesoriów niemowlęcych, promowanych jako wspomagające rozwój, takich jak: chodziki, „skoczki”, wibrujące leżaczki, sztywne nosidła, zbyt miękkie maty niemowlęce, zaopatrzone zazwyczaj w interaktywne elementy generujące nadmierną ilość bodźców dźwiękowych i wzrokowych, w rzeczywistości hamują lub ograniczają ruchowe aktywności niemowlęcia. Najlepszą przestrzenią do treningu motorycznego jest bowiem twarde podłoże, a pozycją ułożenie na brzuchu, w której dziecko powinno być układane jak najwcześniej i jak najczęściej. Wraz ze wzrostem niemowlęcia czas spędzany na brzuchu powinien ulegać wydłużeniu. Leżenie na brzuchu umożliwia rozwijanie podporu na przedramionach, a tym samym kontrolę główki. Ruchy głowy, która przeciwstawia się sile grawitacji, powodują pobudzanie układu przedsionkowego i rozwój reakcji równoważnych. Zgodnie z cefalokaudalnym kierunkiem rozwoju dziecka (od głowy wzdłuż całego ciała ku dołowi) dzięki systematycznym i nieskrępowanym treningom na brzuchu niemowlę kształtuje kolejno: stabilność obręczy barkowej, tułowia i miednicy. Wraz z nabywaniem kolejnych umiejętności ruchowych, takich jak: obroty, samodzielny siad, pełzanie, raczkowanie chodzenie – dziecko dostarcza sobie wielu różnorodnych bodźców przedsionkowych, proprioceptywnych i dotykowych, kształtując i doskonaląc reakcje równoważne, posturalne, czucie i schemat ciała, poznając jego granice i możliwości. Leżenie na brzuszku, tak często dziś z różnych powodów zaniedbywane – „Bo mu za twardo”, „Bo niewygodnie”, „Bo on nie lubi i się męczy” – stanowi więc punkt wyjścia dla procesu pionizacji dziecka, co obrazuje poniższy schemat:

Warto tłumaczyć rodzicom, jak ogromne znaczenie dla rozwoju ich dziecka ma czas spędzony na podłodze oraz zwracać uwagę na konsekwencje nadużywania wspomnianych wcześniej akcesoriów, które ograniczają swobodną aktywność ruchową i eksplorację dziecka oraz sprzyjają kształtowaniu się nieprawidłowych wzorców ruchowych.

Nie biegaj, bo się spocisz!

Dalsze etapy rozwoju ruchowego dzieci niosą ze sobą jeszcze większe zapotrzebowanie na ruch. Dla prawidłowej integracji sensorycznej aktywne spędzanie czasu, najlepiej na świeżym powietrzu, powinno zajmować większą część dnia dziecka. Świat zewnętrzny oferuje nieograniczony repertuar bodźców dotykowych: mokra trawa, suchy piasek, miękkie błoto, zimny śnieg… Warto przy sprzyjających warunkach pozwalać dziecku na chodzenie na boso, dotykanie i brudzenie rąk i twarzy, ponieważ to te części ciała zaopatrzone są w największą ilość receptorów sensomotorycznych. Aktywności, którym dzieci mogą oddawać się na zewnątrz to jedna wielka stymulacja układu przedsionkowego i proprioceptywnego, niezbędna do doskonalenia umiejętności motorycznych. Warto tu wspomnieć, że dzieci powinny bawić się bez nadmiernej kontroli opiekunów, u których troska o bezpieczeństwo dziecka często jest przesadzona. Dobiegające z placów zabaw: „Uważaj, bo się przewrócisz”, „Uważaj, bo spadniesz”, przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego. Dziecko nie jest w stanie kształtować prawidłowych mechanizmów obronnych i posturalnych, jeśli jest przez cały czas wspomagane, wyręczane i hamowane przez opiekuna. Takie komunikaty nie sprzyjają również budowaniu wiary we własne możliwości i umiejętności ich oceny. Paradoksalnie dziecko musi doświadczyć niepowodzenia w postaci upadku, aby uruchomić wspomniane wyżej mechanizmy.

A jak wygląda to w rzeczywistości współczesnego świata? Dzieci w wieku przedszkolnym spędzają zazwyczaj około 1 godzinę w ściśle kontrolowanej przestrzeni placu zabaw przedszkola, do którego są zawożone i odwożone samochodem. W domu zazwyczaj nadmiernie korzystają z wysokich technologii, które działają na układ nerwowy uzależniająco oraz sprzyjają siedzącemu trybowi życia. Ta odrobina ruchu, którą otrzymuje przeciętny przedszkolak to zbyt mało, by dostatecznie pobudzać układy sensomotoryczne. Modne dziś zajęcia sportowe jak judo czy piłka nożna tylko do pewnego stopnia są w stanie zastąpić spontaniczną, niekontrolowaną przez dorosłego aktywność z rówieśnikami na świeżym powietrzu. Warto podkreślić i również edukować rodziców, że powszechnie obecne w przedszkolach dodatkowe zajęcia, które stymulują wyższe funkcje poznawcze (jak nauka wczesnego czytania, angielski dla malucha itp.) lub motorykę małą w tym wieku wydają się nie mieć większego sensu w sytuacji niezaspokojenia bazowych potrzeb dziecka – opartych na stymulacji triady sensorycznej. Od czasu do czasu w przestrzeni Internetu pojawiają się reklamy przyborów do wczesnej nauki pisania dla przedszkolaków. Z punktu widzenia neurofizjologii i procesu kształtowania się chwytu pisarskiego korzystanie z nich jest wręcz szkodliwe, ponieważ wymusza wykonywanie ruchu, na które dzieci w tym wieku nie są jeszcze gotowe.

W obecnych czasach nie jest możliwy już powrót do pokolenia dzieci podwórka, dla których swobodna i długa aktywność ruchowa na powietrzu była normą. Nie chodzi też o to, aby demonizować dzisiejsze czasy, czy wychwalać dawniejsze, tylko zwrócić uwagę na najważniejszy aspekt w rozwoju sensomotorycznym dzieci – RUCH. Czy dbacie o to, by wasze dziecko miało go pod dostatkiem?

Call Now Button